czwartek, 9 sierpnia 2007

Trochę historii

Czwartek 09.08.2007r. –Wracając do tubylców, ponieważ mieszkali już długo w domkach, około 2 lat a sprawa drogi nadal nie była uregulowana (podobno potem miasto może przejąć drogę) był problem z doprowadzeniem wody do domków.

Zaradni sąsiedzi porobili sobie studnie ale pracujące hydrofory zaczynały ich irytować postanowili doprowadzić wodę od głównej ulicy na własny koszt, jak postanowili tak też zrobili.

Zaproponowali nam partycypacje w kosztach ale wiadomo do póki działka nie jest nasza nie ma sensu inwestować najwyżej potem się rozliczymy, niestety po zakończeniu inwestycji okazało że główna rura z wodą ma koniec około 30m od naszej granicy, czyli i tak trzeba będzie najpierw ją przedłużyć a potem zrobić przyłącze do domku ;-(, Sąsiadowi Wojtkowi się udało chyba jemu ta długość wystarczy ;-P .

Tak około marca tego roku Pan Henryk z nudów (sądy bawiły się w udowadnianie że jego przodkowie istnieli i takie tam) zaczął kompletować papiery odnośnie „naszej” działki. Pojechał do prezydium (dla młodych tłumacze „Urząd Miasta”) I poprosił o przygotowanie odpisu z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, zgodnie z poleceniem dołożył do teko mapkę tego terenu (Prezydent i jego ekipa skasowali za to 50,00 zł – podatek za bycie ambitnym obywatelem naszego miasta) i po 30 dniach!!!!!!!!!! otrzymała ww. odpis.

Hehe………… wcześniej do niego nie zaglądałem ale coś mnie pokusiło, ponieważ wydrukowałem sobie Plan Zagospodarowania Przestrzennego naszego miasta z netu oraz przeanalizowałem udostępnioną do niego w necie mapę (zacząłem nawet rozumieć ten budowlany bełkot w nim zawarty) postanowiłem sprawdzić co ONI wciskali 30 dni do ODPISU (odpisywanie z zasady powinno zajmować mniej czasu niż tworzenie oryginału - wie to każdy uczeń).


Ta…………………………………no…………………………………hm…………………


Powiem tak, a raczej napisze.
Dziady to mało.

Dokument ogólnie składa się z 4 części

1. Strona tytułowa – co to za dokument, namiary na działkę, dla kogo wydane i po co i ogólna charakterystyka terenu.

2. Mapka – przekazana im przez Pana Henryka.

3. ( to jest fajne ) wydrukowane strony od 14 do 18 z wspomnianego przezemnie wcześniej Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego udostępnionego w necie.

4. (a to jeszcze lepsze) wydruk fragmentu mapy terenu okolić działki.

He wiadomo jestem dociekliwy (niektórzy twierdzą że uperdliwy i filozof jeszcze)

Przyjrzałem się temu wszystkiemu dokładnie a tu ………………………………………
Jak to mawia kolega z pracy

………………….. Niedźwiedzie trzymajcie mnie ……………………….



1. Strona tytułowa – wpisali zły symbol który określa jakie parametry jakie musi spełniać budowany na naszej działce dom.

2. Mapka – była ta co przekazał im Pan Henryk.

3. W związku z tym że symbol wspomniany w punkcie 1 był zły wydrukowane strony od 14 do 18 z wspomnianego przezemnie wcześniej Planu Zagospodarowania Przestrzennego udostępnionego w necie były nie na temat.

4. Wydruk fragmentu mapy terenu okolic „naszej” działki okazał się terenem na którym stał dom Pana Henryka a to „trochę” w innym miejscu.


Czyli tak, na 4 elementy, przy jednym zależnym od petenta, 3 do kosza – a no i 50 złoty poproszę ;-)


Ech …………………….. ręce odpadają


No nic wiadomo że w Polsce urzędnik Państwowy jest niezawisły tak jak sądy (czyli ręka mu nie zawiśnie nad dokumentem jak ma kopertę w kieszeni) postanowiłem to wyjaśnić bo może to ja się mylę.

Pechowo dla autora dokumentu (a może było już więcej takich przypadków) w stopce strony tytułowej były namiary na Panią H.W. a nawet telefon.


A dzwonie co mi tam ………………………………………………………..


Dzwonie i super, środek wakacji a Pani H.W. ma pecha bo nie na urlopie żar z nieba wali ona w biurze bez klimy i jeszcze taki upierdliwy „nieklient” (wyjaśnię to potem) dzwonie w sprawie dokumentu, który spartoliła (to według mnie delikatne określenie) jakieś 0,5 roku temu (gdzie ja to dałam).

Opisuje bidulce (urzędników należy traktować zawsze jak ofiary systemu, jakikolwiek by on nie był) sytuację, łoł okazało się, że „je ma na własnym nosie” – (e to jakaś inna bajka) że faktycznie pomyliła się.

Punkt dla mnie więc zaczynam poleku dociskać ;-) tłumacze, że to tak przez przypadek zauważyłem, że jestem kompletnym laikiem że kompletuję dokumenty że czas nagli i proszę ją o pomoc.

KOCHANA KOBIETO POMÓŻ BO ZGINĘ BEZ TWEJ POMOCNEJ RĘKI

Klękam prawie przed telefonem.

A ona mi NATO z grubej rury (czyżbym za mało słodził, kurde trzeba było samemu pojechać z bombonierką a nie tak języczkiem ją łechtać przez fona) że ja nie jestem osobą w sprawie „nieklient” że to można wyjaśnić tylko z Panem Henrykiem………….


Mgła na oczach, złość narasta, okradła starszą osobę na 50,00 zł „na telefon od przyjaciela” i jeszcze się stawia.

Zaczynam jej tłumaczyć że ma rację nie jestem osobą w sprawie „nieklient” ale Pan Henryk to osoba starsza, że jak jeszcze raz wejdzie na te jej 4 piętro w gmachy to zadyszki dostanie, niech więc postąpi tak jakby to ona sama to odkryła niech przygotuje wszystko jak trzeba zapakuje do koperty dołoży kartkę z przeprosinami i wyśle pocztą poleconym.


Proste co ludziska ???


Mylić się jest rzeczą ludzką, ważne co człowiek/urzędnik zrobi jak się zorientuje


Ha ………………………….. no ………………………………..tak……………………



Ze zdania powyżej trzeba jednak wykreślić „urzędnik” uparła się że nie i koniec.

A może przesadziłem z tymi przeprosinami w przesyłce????


A więc nic, pogroziłem jej jeszcze trochę ale nie za mocno.

I dzwonie do Pana Henryka z nowiną.
Złoty człowiek wysłuchał, podumał i stwierdził, że no cóż jak trzeba to trzeba pojedzie.

Pojechał za 2 dni.
Uprzedziłem Panią H.W. – może to wykorzysta i papiery będą od razu do odebrania tzw. od ręki.


Z tego co mi przekazał Pani H.W. przeprosiła go, starszy człowiek musiał pojechać do urzędnika wspinać się na 4 piętro żeby wysłuchiwać przeprosin ;-0 żenujące.

Okazało się, że faktycznie nie jestem osobą w sprawie „nieklient” bo dokumenty nie były przygotowane na czas ale w geście pojednania były do odebrania tego samego dnia około 12 AM, wtedy trwało to 30 dni a teraz 3 h uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu ale przyspieszenie.

Jeszcze ich nie oglądałem może coś jeszcze w nich znajdę.